Kazanie w 46. rocznicę śmierci SB Jerzego Ciesielskiego – 9.10.2016 r.

„Moje spotkanie z Ciesielskim” 

– słowo w 46. rocznicę jego spotkania z Panem
ks. Tadeusz Panuś

Kraków – Kolegiata św. Anny – 9.10.2016 godz. 18.00

1. Moje pierwsze spotkanie z Jerzym Ciesielskim dokonało się dzięki lekturze dzieła „Przekroczyć próg nadziei”, gdzie to słowa Jan Paweł II: „Nie zapomnę nigdy tego chłopca, studenta politechniki w Krakowie, o którym wszyscy wiedzieli, że zdecydowanie dąży do świętości. Miał taki program życia. Wiedział, że jest «stworzony do większych rzeczy», jak kiedyś wyraził się św. Stanisław Kostka. A równocześnie nie miał żadnych wątpliwości, że jego powołaniem nie jest ani kapłaństwo, ani życie zakonne. Wiedział, że ma być świeckim. Pasjonowała go praca zawodowa, studia inżynierskie. Szukał towarzyszki życia i szukał jej na kolanach, w modlitwie. Nie zapomnę nigdy tej rozmowy, w której powiedział mi po specjalnym dniu skupienia: «Myślę, że to ta dziewczyna ma być moją żoną, że Pan Bóg mi ją daje». Jak gdyby nie szedł za głosem tylko własnych upodobań, ale przede wszystkim za głosem Boga samego. Wiedział, że od Niego pochodzi wszystko dobro i wybrał dobrze”, dały mi wiele do myślenia. Świadectwo Jana Pawła II, pełne entuzjazmu o jakimś młodym studencie. To był rok 1994, wtedy to bowiem wydano „Przekroczyć próg nadziei” − wywiad rzekę, w której Jan Paweł II odpowiadał na pytania włoskiego dziennikarza Vittoria Messoriego. A potem, gdy przyszedłem tutaj do Kolegiaty uderzyło mnie inny fakt. Rzadko się zdarza, że w jednej świątyni są dwie tablice, upamiętniające tą samą postać. W naszej Kolegiacie mamy dwie tablice nawiązujące do postaci „Venerabilis – Wielebnego” Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego. „Venerabilis” – w nieco archaicznym języku Kościoła, zwraca uwagę na fakt, iż 17 grudnia 2013 r. Papież Franciszek uznał heroiczność cnót sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego.

Tam, pod chórem, wmurowana w pierwszą rocznicę śmierci i ta w konfesji św. Jana z Kęt, od 16 października 1998 roku, z prochami jego syna Piotrusia. Ta starsza, z tekstem „Chrześcijanin dwudziestego wieku. Życiem swym dawał świadectwo miłości Boga i bliźnich”. Przyznam, że gdy spotkałem się z tymi dwoma wydarzeniami, jakoś tak bardzo uradowało się me serce, że w tej atmosferze promocji świeckich, jaką zainicjował Jan Paweł II, w Uniwersyteckiej Kolegiacie św. Anny, gdzie tylu świeckich profesorów jest uwiecznionych poprzez epitafia, w tą atmosferę Kolegiaty wpisuje się ta niezwykła postać, której dzisiaj czterdziestą szóstą rocznicę śmierci obchodzimy.

Spotkanie z tymi faktami sprawiło, że zacząłem szukać związków Jerzego Ciesielskiego z Kolegiatą. Były one liczne. W „Notatkach” (pochodzących z lat 1945 – 1967) znalazłem jego wspomnienia, kiedy chodził do pobliskiego VIII Państwowego Gimnazjum im. Witkowskiego, dzisiaj V LO. Czytałem w nich: „Niedziela. Rano byłem na Mszy św. w kościele św. Anny. Ks. Rychlicki miał bardzo dobre kazanie, z którego wyniosłem dwa zdania: poznaj samego siebie oraz nie roztrząsaj w sobie zła, ale i szukaj dobra! Zadania wartościowe i warto je wprowadzić w życie”.

Inny tekst z tych „Notatek”, który mnie też zaskoczył, ale i ucieszył: „Lekcja religii. Ksiądz ostro się do nas bierze. Kto nie był na nabożeństwie szkolnym – Wstaje 3. Dobrze. A jaka była Ewangelia – mówi do jednego. Nie wie on i nikt nie wie! Co było tematem kazania, to wiedziałem, ale Ewangelię zapomniałem. Trzeba więc uważać na to.” – ów ksiądz to Jan Baran, katecheta V LO. To liceum jest mi bliskie, a tekst ów przypomniał mi jeszcze inne wydarzenie, jak w latach siedemdziesiątych kuszony byłem, aby wstąpić do HSPS – Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej. Ciesielski chyba przeżywał dużo większe naciski, bo przecież żył i działał w trudniejszych sytuacjach, a dokumenty IPN-u potwierdzają, że był pod stałą obserwacją SB.

Ciesielski a Kolegiata…

tu, w tej Kolegiacie, 29 czerwca 1957 r., ks. Karol Wojtyła pobłogosławił jego sakramentalne „TAK” z Danutą Plebańczyk. Także tu jego prochy czekają na chwilę zmartwychwstania.

2. Zatrzymujemy się dzisiaj w tej świątyni, w czterdziestą szóstą rocznicę jego śmierci, i, słyszymy Ewangelię o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych. Popatrzmy w kontekście tej Ewangelii na jego życie.

W pewnym sensie trąd coś więcej oznacza niż tylko choroba, oznacza pewną izolację, brak akceptacji, pewne zagrożenie. Trędowatym oznaczało być kimś, kogo się unika. I w tamtych czasach można by było powiedzieć, że katolik wierzący – praktykujący, który na poważnie traktował to co ślubował: „Przyrzekam wobec Boga, sumienia swego, jak również wobec członków „Iuventus Christiana”, być wiernym idei Chrystusowej, uznając ja za najświętszą i najpotężniejszą. Przyrzekam, tak słowem jak i czynem, wcielać ją w życie indywidualne, społeczne i narodowe, i spełniać wszelkie obowiązki jakie godność Katolika i Polaka na mnie nakłada. Tak mi, Panie Boże, dopomóż!”.

W tamtych czasach ktoś, kto takie słowa wypowiadał, na pewno był w pewnym sensie trędowaty, był niebezpieczny, ale Człowiek, któremu oddajemy dzisiaj hołd i o którego wyniesienie do chwały ołtarza się modlimy, nie bał się ryzykować tego. I chcemy, wpatrując się dzisiaj w niego, uczyć się od niego tego patrzenia na wolę Bożą i odkrywania jej. I to moje pierwsze spotkanie z Ciesielskim, z 1994 roku, gdy przeczytałem Przekroczyć próg nadziei, tak jakoś ucieszyło mnie i odkryłem z takim w sobie zdziwieniem wagę, że świecki człowiek w ustach Papieża zostaje pokazany jako ktoś, kto medytuje nad tym, by odkryć wolę Bożą. Kimś takim był Tomasz Morus, przenoszący nas w odległe czasy XVI stulecia i czasy Henryka VIII.

Kiedyś na wykładach miał powiedzieć – „O każde życie trzeba walczyć, każde życie szanować”. Warto te słowa przypomnieć, w kontekście minionego Czarnego poniedziałku (3.10.2016 r.). W tamtych czasach to było wielkie świadectwo.

W kontekście dzisiejszej Ewangelii można powiedzieć, że Wielebny Jerzy Ciesielski, Wielebny Sługa Boży, był właśnie jako jeden z tych dziesięciu, który wrócił do Jezusa.

W jego „Notatkach” znalazłem taki tekst:

„Z Twej woli, o Panie, przeżyłem szczęśliwie 38 lat mego życia. Dziękuję za to, że otrzymałem łaskę wiary w Ciebie, powołania do wieczności. … Dziękuję Ci za to, że jestem. Że mam szansę na wieczne szczęście w Tobie. Nie dopuść – o dobry Boże – abym tę szansę kiedyś zaprzepaścił. Ty w swoim planie każdemu stworzeniu wyznaczyłeś rolę. Spraw, abym dobrze poznał moje powołanie, przejął się nim i był mu wierny. Przecież od wierności temu powołaniu zależy Twoja ocena mojego życia” . Piękny, ponadczasowy tekst.

I znów dzisiejsza Ewangelia. Chrystus mówi – „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. Idźcie,… Tak, Ciesielski szukał kapłanów. Z tego, co wiem, miał szczęście do spotkania z wielkimi osobowościami: ks. Rychlicki, ks. Baran, ks. Pietraszko, ks. Wojtyła.

„Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła” słyszeliśmy przed chwilą. Zaiste, jego „Notatki”, to dowód wiary, to dawanie świadectwa wiary – robi wrażenie.

3. I na koniec! W zasadzie, takie rzeczy zdarzają się w melodramatach amerykańskich. Wydawać by się mogło, nie w naszych czasach. Zginąć z dwojgiem dzieci, utonąć podczas wycieczki po Nilu, przecież Nil to nie ocean, a Jerzy wspaniale pływał, był przecież wioślarzem. Dzieci też powinny dać sobie radę. Kasia miała dziewięć lat, Piotruś był o rok młodszy, a jednak zginęli. Pewno bliscy stawiali sobie pytanie, dlaczego tak się stało. Gdyby żył, miałby dzisiaj 87 lat, gdy zginął miał 41. Ale pamiętamy o nim nie ze względu na śmierć, pamiętamy o nim ze względu na niezwykłe życie i wstępujemy niejako do jego szkoły. Chcemy odczytać niezwykłe przesłanie jego życia. Jakie ono jest? Trzy myśli.

4. Pierwsza. Kiedyś papież na spotkaniu z rektorami uniwersytetów wspomniał, że w jego życiu Ciesielski był kimś, kto dzielił się ze studentami nie tylko zasobem własnej wiedzy naukowej, ale także bogactwem swego człowieczeństwa. Może stąd płynie dla nas lekcja, żebyśmy byli bardziej mocni świadkami tego, kogo miłujemy, w kogo wierzymy.

Druga myśl. Jan Paweł II kiedyś wspominał o współczesnym kryzysie ojcostwa. Ojciec dzisiaj to wielki nieobecny. Od Jerzego Ciesielskiego możemy się uczyć obecności ojca w rodzinie, rodzinie opartej na małżeństwie, pielęgnowaniu tego małżeństwa, otwarciu tego małżeństwa na nieskończoność, na Boga. I taka myśl – ojciec Jerzy idzie z młodszymi dziećmi do kabiny, bo były zmęczone. Chciał je może ułożyć do snu. Można postawić pytanie, jak wyglądały ostatnie chwile jego i dzieci. Może tak: modlili się, bo przecież to był zwyczaj w rodzinie. Czy dzisiaj zobaczymy ojców modlących się ze swoimi dziećmi? Ja miałem to szczęście, że przy mnie klęczał ojciec i mama budziła go, bo ze zmęczenia zasypiał. Ale widziałem klęczącego, modlącego się ojca. Takie samo świadectwo zawiera „Dar i Tajemnica” Jana Pawła II. Myślę, że trzeba nam dzisiaj w kontekście kryzysu ojcostwa popatrzeć na tą postać i jemu powierzyć, po to się tu modlimy, żeby on u Boga wypraszał łaski u dzisiejszych ojców.

I ostatnia, trzecia myśl. Z inżynierską precyzją pracował nad swym życiem – wspominają go ci, co go znali. Tak sobie myślę, że dzisiaj trochę zostało jakby zarzucone to myślenie o tym, że wielką wartość ma praca nad sobą, że o jakości naszego życia decyduje siła woli, nie rozum, nie serce, tylko siła woli, asceza. On, Jerzy Ciesielski, z inżynierską precyzją pracował nad swym życiem, nad swym życiem wewnętrznym. Oby nasza tu obecność, wpatrywanie się w jego postać, w jego przesłanie było inspiracją do tego, żebyśmy pracowali nad sobą. Amen.

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych i funkcjonalnych. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. more information

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych i funkcjonalnych. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.

Zamknij